Zakładam wątek o intuicji i dziwnych zdarzeniach, zbiegach okoliczności, które pchały Was do przodu w sytuacji piszę w innym moim wątku, uciekam od toksyka, męża psychofaga, emocjonalnego przemocowca. (Wątek- Facet "chłodnia emocjonalna"). Mąż wyprowadza się jutro ( NARESZCIE !!!). Obudziłam się dziś ze słowami tej piosenki, która śniła mi się całą noc. Zawsze kiedy tylko słyszałam ten refren w radio, skóra mi cierpła, że to taki gniot i jak najszybciej zmieniałam stację, sarkając na gusta muzyczne dziennikarzy radiowych . Wiecie co odtworzyłam sobie dziś tę piosenkę i przesłuchałam ją w całości a tam:Rozszyfruj mnie, zdemaskuj blef (!!!)nie dowierzając unieś swą i sprawdź, co w rękach jednym ruchem jak domek z się zasnąć,zanim zrobi się znów wierzysz, że przejrzałaś mnie,a patrząc z bliska widzisz najmniej. (!!!)i jeszcze to:Plącze nam nogi i mówi idź!Nie wierz, nie ufaj mi! (!!!)Życie jest małą ściemniarą,francą, wróblicą, nam nogi i mówi idź!Wkręceni w zgubną nić.(!!!)i to :Padał deszcz, tak jak uchylone drzwi,stałem w nich, niczym pies,w zębach niosąc bukiet ściem.(!!!)Zatrzasnęłaś je na klucz,wystawiłaś mnie na bruk,(!!!)choć rację masz, że nie znasz mogłaś tak dać wkręcić się? (!!!)Przypadek? Nie sądzę:) Czyżby intuicja działała na naszą korzyść jak cichy program autonaprawy pracujący w tle PS. Jak tu zrobić pogrubienie/ wyróżnienie części tekstu? Jeśli nie umiesz latać, biegnij. Jeśli nie umiesz biegać, chodź. Jeśli nie umiesz chodzić, czołgaj się. Ale bez względu na wszystko, posuwaj się naprzód!Życie jest małą ściemniarą, francą, wróblicą, cwaniarą plącze nam nogi i mówi idź! wtorek, 16 lipca 2013. Ja też mogę taką dostać?? Kilkugodzinne
Z PASJĄ ŻYJESZ JAK CHCESZ! Godzinami opowiadasz o rowerowych doznaniach. Z łatwością wyliczasz każdy załamek trasy. Z wypiekami na twarzy dyskutujesz o przełożeniach. Planujesz dalekie trasy lub pędzisz w nieznane leśnymi szutrami. Trudno z Tobą być. Patrzysz na świat przez koła roweru. Jak przez różowe okulary. Nic nie mówisz? Przyznajesz mi rację. Kumpel, przyjaciel, rodzina, rywal, towarzysz, trener. Tym dla Ciebie jest rower. I wiesz co? Niech nic i nikt, nigdy, przenigdy tego nie zmieni. Jeżeli czasem masz wątpliwości doładuj serce energią Pani Ani. Ta klientka Bike Multi Sport w Goleniowie nieźle dała nam popalić. „Chcę kupić rower, czy mógłby nam pan doradzić?”. Przed ladą stoi drobna, niewysoka starsza pani. Tak na oko ma około 70 lat. Towarzyszy jej młody mężczyzna w garniturze. „Syn nie bardzo zna się na rowerach, a mi potrzebny jest naprawdę dobry rower” – słowo „dobry” zabrzmiało głośno i zdecydowanie. Rozpoczynamy wędrówkę po sklepie. Prezentacja rowerów przypomina casting. Klientka słucha uważnie. Mijają długie minuty. Omawiamy kolejny rower i kolejny. „Nie, nie, nie” kręci głową. Marszczy nos. Wykrzywia usta. Jest poirytowana. „Bo ja chcę taki rower z silnikiem, ale nie taki co sam jedzie.” Oddychamy z ulgą. „Mamy taki rower proszę spojrzeć, to ten srebrno- czarny.” Oczy starszej pani błyszczą. Szeroki uśmiech odejmuje lat. Zapraszamy do próbnej jazdy. Już na pierwszy rzut oka widać, że rower jest za duży. „Proszę się nie martwić. Już zamawiamy właściwy rozmiar. Jeszcze tylko Pani numer telefonu”. Klientka recytuje z pamięci dziewięć cyfr. „Proszę dopisać moje imię- Ania”. Mijają dwa miesiące. Pani Ania przyjeżdża na pierwszy przegląd gwarancyjny. Rower dostaje się w ręce samego szefa. Szef- Marek zapina rower w stojak. Uważnie przygląda się zębatkom, mierzy łańcuch, sprawdza opony. „Jak to możliwe? W tak krótkim czasie?” cicho szepce. „Musimy wymienić cały napęd. Jest bardzo zużyty. ” Kręci kołem i wodzi palcem po bieżniku. Marsowa twarz. Jakaś myśl nie daje mu spokoju. Nagle podnosi głowę: „Pani Aniu, jak daleko Pani jeździ ?” Nazwy miejscowości, miejsca, gdzie Pani Ania ładuje dodatkowe baterie, czas, jaki spędza na rowerze. Im więcej Pani Ania mówi, tym oczy Marka stają się coraz większe i coraz bardziej okrągłe. Nie dowierza. I nagle wszystkie puzzle znajdują swoje miejsce. „Jeżdżę codziennie. Mam dwie baterie na zmianę. Wiem, mniej więcej, kiedy się rozładują. Staję wtedy na stacji benzynowej, robię sobie przerwę i podłączam baterie do prądu. Czasami noc mnie zastanie na rowerze. Dobrze, że dobrał mi Pan takie mocne światła. Mąż mniej się denerwuje. Ale tak dokładnie nie powiem, ile to kilometrów, nie liczę. Mam bardzo dobry rower, dzięki Panu.” Marek uśmiecha się i nagle mówi: „Pani Aniu, . Czy zgodzi się Pani, żebyśmy zamontowali Pani licznik? W prezencie, od firmy? Będzie Pani wiedziała, ile kilometrów jeszcze do domu, jak długo będzie żyła bateria. I nie będzie musiała Pani jeździć nocą.” „Och, bardzo dziękuję! Za takiego…Anioła Stróża”. Pani Ania przejeżdża około 3 000 km w miesiącu. Codziennie w siodełku spędza ok. 7 godzin. Dumnie podnosi głowę. Liczby na liczniku nie kłamią. Odkąd kupiła u nas rower z elektrycznym wspomaganiem 4 razy objechała równik. Dla nas Pani Ania, siedemdziesięciolatka, jest w czołówce wszystkich pozytywnie zakręconych na rower. Pasja nie liczy lat. Zapraszamy do BMS: naszych sklepów stacjonarnych, sklepu internetowego oraz wypożyczalni TUTAJBądź na Maxa Sobą! Rower nie truje! Do zobaczenia na szlaku! Marzanna Gąsior
Życie jest małą ściemniarą, francą, wróblicą, cwaniarą. 57 likes. Cześć. Szukam Admineek :P Stronka dopiero się rozwija :) Ja jako prowadząca stronkę, będę pod
Hej. dzisiaj wyjątkowo, bo w końcu postanowiłam zrobić relację z jednego z najlepszych koncertów na jakich kiedykolwiek byłam, mianowicie na koncercie LemONa. Koncert odbył się dawno, bo nieco ponad dwa miesiące temu - 28 listopada 2013, w Siemianowickim Centrum Kultury. Długo zabierałam się do stworzenia tej relacji, no i zdjęcia niestety też nie są najlepsze - nie wiem dlaczego nie pozwolili mi na wniesienie lustrzanki i zdjęcia były robione za pomocą starej Minolty. Mimo wszystko są, a ja mam super wspomnienia, a to przecież najważniejsze. Co o zespole? LemON wygrał trzecią edycję Must Be The Music, co w sporym stopniu przyczyniło się do ich niesamowitego sukcesu. Ja sądzę jednak, że najbardziej przyczynił się do tego sam zespół. Przed koncertem miałam swoje ulubione piosenki, nie oglądałam teledysków, słuchałam go, po prostu i podobały mi się ich utwory. Postanowiłam iść na koncert i zobaczyć zespół na żywo - tak najszybciej można go poznać. Dla mnie był to najlepszy koncert. Zespół LemON postał z inicjatywy Igora Herbuta, który jest wokalistą. Wykonują utwory w języku polskim, łemkowskim i ukraińskim. Zadebiutowali płytą "LemON", z singlem promującym płytę - "Będę z Tobą". Na koncercie pojawili się o czasie, spokojnie wchodząc bocznymi drzwiami. Przyznam, że myślałam, że będzie więcej osób na koncercie, jednak to nikogo nie zraziło. Igor bardzo szybko nawiązał niesamowity kontakt z publicznością i rozpoczął się najlepszy koncert w moim życiu. Igor jest całą tą muzyką, on nią żyje, śpiewa całym sobą. Jeszcze nigdy nie widziałam kogoś, kto tak emocjonalnie podchodziłby do śpiewania. Po nim od razu widać, że muzyka jest całą jego pasją, on nią żyje. Emocje wypływają z każdego milimetra jego ciała. Oby więcej było takich koncertów i aby częściej do nas przyjeżdżali. Wiem jedno - będę na każdym ich koncercie, na którym będę mogła się zjawić! Zagrali kilka piosenek, w tym te najsłynniejsze jak Będę z Tobą, Napraw czy Dewiat. Osobiście do tych najsłynniejszych dodałabym jeszcze przecudowny utwór Nice, który od pierwszych taktów podbił moje serce. Na prośby o bis - zespół wyszedł bez problemu. Zdjęć obecnie mało, bo prawie żadne nie chce się dodać. Może jak później popracuję nad bloggerem to uda mi się dorzucić pozostałe zdjęcia, które zrobiłam, a było ich sporo. Poniżej zamieszczam jeszcze teledysk to najnowszej piosenki wykonywanej przez Igora - Wkręceni, do najnowszego filmu polskiego. Dla mnie? Cudowna, jak wszystkie pozostałe piosenki zespołu! Jeśli będziecie mieli możliwość pojawienia się na koncercie LemONa - nie wahajcie się! MP3 i teledyski - w żaden sposób nie oddają zdolności zespołu. Do usłyszenia!Życie jest małą ściemniarą Z pracy, o której mówiłam ostatnio nawet nie oddzwonili. Cały dzień gapiłam się tępo w ekran telefonu... i nic. Pustka. Szukam dalej. Muszę pochwalić się za to moimi ostatnimi snami. W czwartek śniło mi się, że Hans przebił włócznią Litzę (Luxtorpeda), a później zastępował go na koncercie jak gdyby nigdy nic. I jeśli to wydało mi się dziwne, to piątkowy sen przebił wszystko. Jestem z Nim w kuchni, przytulamy się... i w pewnym momencie szepczę Mu do ucha Tylko bądź delikatny. Chyba powinnam zmienić dilera. Miałam napisać jeszcze o kilku innych rzeczach, ale irytuje mnie to, jak głośno pracuje mój laptop. Serio.
życie jest małą ściemniarą francą wrnie ufaj mióblicą cwaniarą - Tekściory.pl – sprawdź tekst, tłumaczenie twojej ulubionej piosenki, obejrzyj teledysk.
Rozszyfruj mnie, zdemaskuj blef nie dowierzając unieś swą brew. Podejdź i sprawdź, co w rękach mam. Zburz jednym ruchem jak domek z kart. Starasz się zasnąć, zanim zrobi się znów jasno. Wciąż wierzysz, że przejrzałaś mnie, a patrząc z bliska widzisz najmniej. Ref. Życie jest małą ściemniarą, wróblicą, wygą i cwaniarą. Plącze nam nogi i mówi idź! Nie wierz, nie ufaj mi! Życie jest małą ściemniarą, francą, wróblicą, cwaniarą. Plącze nam nogi i mówi idź! Wkręceni w zgubną nić, w zgubną nić Wkręceni w zgubną nić, w zgubną nić, w zgubną nić. Padał deszcz, tak jak dziś. Miałaś uchylone drzwi, stałem w nich, niczym pies, w zębach niosąc bukiet ściem. Zatrzasnęłaś je na klucz, wystawiłaś mnie na bruk, choć rację masz, że nie znasz mnie. Jak mogłaś tak dać wkręcić się? Ref. Życie jest małą ściemniarą, wróblicą, wygą, cwaniarą. Plącze nam nogi i mówi idź! Nie wierz, nie ufaj mi! Życie jest małą ściemniarą, francą, wróblicą, cwaniarą. Plącze nam nogi i mówi idź! Wkręceni w zgubną nić! Wkręceeeeni /x3 Życie jest małą ściemniarą, wróblicą, wygą, cwaniarą. Plącze nam nogi i mówi idź! Nie wierz, nie ufaj mi! Życie jest małą ściemniarą, francą, wróblicą, cwaniarą. Plącze nam nogi i mówi idź! Wkręceni w zgubną nić!
życie jest małą ściemniarą francą wróblicą cwaniarą plącze nam nogi i mówi idź "Wesolo Gra Lokomotywa ciągnie wagonów sto" Baby I don't know cause baby i loved you so; to królowa śniegu tutaj króluje; więcej Po jakimś czasie poczułem jak ktoś położył mi rękę na ramieniu. -Wojtek co z Weroniką? - przed sobą zobaczyłem jej matkę. -Mówiłem żeby państwo tutaj nie przyjeżdżali! -Chcemy się tylko dowiedzieć jaki jest stan naszej córki. -To nie jest wasza córka. Nigdy nią nie była. Gdzie byliście jak stawiała pierwsze kroki? Jak uczyła się mówić? Kiedy szła do przedszkola, szkoły? Gdzie byliście? Właśnie, nie było was. Nie było was przy niej kiedy JEJ rodzice zginęli w wypadku. Może trzeba było lepiej szukać i Weronika nie spędziłaby tylu lat w domu dziecka. Nie macie prawa nazywać się jej rodzicami. Proszę was żebyście opuścili szpital. Kiedy podniosłem głowę do góry zobaczyłem, że w ich oczach zbierają się łzy. -Wiemy, ze nie postąpiliśmy właściwie, ale chcieliśmy to naprawić. -Co chcieliście naprawić? Nie przeżyje już drugi raz tych lat spędzonych w domu dziecka. Czasu nie da się cofnąć. -Przepraszamy. -To nie mnie macie przepraszać, ale musicie wiedzieć jedno. Jeżeli Weronice albo dziecku stanie się coś złego osobiście was uduszę. -Dziecku? O jakim ty dziecku mówisz? -O cholera, nie powinienem o tym mówić. -Wojtek o co w tym wszystkim chodzi? - usłyszałem głos Facundo. -Nie powinienem o tym mówić, ale skoro już powiedziałem. Weronika jest w ciąży i paradoksalnie dowiedzieliśmy, a właściwie ja się o tym dowiedziałem przez ten wypadek. Weronika jeszcze śpi po operacji, ale jak się obudzi nie chcę was tu widzieć. -Możemy mieć do ciebie prośbę? -Zależy jaką? -Przeproś ją od nas i powiedź, że bardzo żałujemy tego co zrobiliśmy. Gdyby jednak zmieniła zdanie i chciała się z nami spotkać niech skontaktuje się z Emanuelem. -Nie liczyłbym na to. Weronika tak łatwo nie zmienia zdania, ale mogę to państwu obiecać. Chwilę później małżeństwo opuściło szpital -Wojtek jak to jest możliwe? -Pamiętasz jak po obudzeniu się Weroniki pojechałeś do Polski, a ja zostałem we Włoszech? -Pamiętam. -Oświadczyłem się jej wtedy, a potem to już tak samo poszło – uśmiechnąłem się. -Ale przecież lekarze mówili.... -Musieli się pomylić. Z resztą to nie jest teraz najważniejsze. Najważniejsze jest to żeby Weronika się obudziła. Muszę jej w końcu przekazać tą radosną nowinę. Następnych kilka dni minęło mi na siedzeniu przy łóżku Weroniki. Mimo iż powinna już się obudzić cały czas spała. Lekarze nie potrafili mi powiedzieć jak długo to potrwa. Miałem dziwne wrażenie, że sami nie wiedzą dlaczego trwa to tak długo. Każdego dnia opowiadałem jej co robiłem i jak bardzo ją kocham. Dzisiaj przyszedłem do szpitala trochę później niż zwykle bo musiałem pojechać do lekarza zrobić badania, w końcu dostałem powołanie do kadry b. właściwie to teraz nie wiem czy chcę jechać do Spały. Weronika jest w szpitalu, na dodatek w ciąży. Chciałbym po prostu być obok niej. Kiedy przyszedłem pod jej salę zobaczyłem poruszenie. Co chwilę z pomieszczenia wychodzili lekarze albo pielęgniarki. Próbowałem dowiedzieć się od którejś z nich o co tu chodzi, ale każda zbywałam mnie zdawkowym stwierdzeniem „nie teraz”. Zrezygnowany zająłem miejsce na krzesełku przed salą. Godzinę później z sali wyłonił się lekarz prowadzący Weroniki. -Doktorze może mi pan powiedzieć co to wszystko oznacza? -Panie Wojtku mam dla pana bardzo dobrą wiadomość. Pani Weronika się obudziła. -Naprawdę? Nareszcie, nie mogłem już się doczekać. -Mogę do niej wejść? -Za chwilkę pielęgniarka skończy robić ostatnie badania i będzie pan mógł wejść, a tymczasem zapraszam do mojego gabinetu. -Czy coś się stało? -Nie, chciałbym się po prostu dowiedzieć czy będzie mógł się pan zająć panią Weroniką po wyjściu ze szpitala? -Przez kilka pierwszych dni pewnie tak, ale później wyjeżdżam na zgrupowanie do Spały. -W takim wypadku radziłbym panu znaleźć kogoś kto będzie mógł pomóc pani Weronice. Przez pierwszy miesiąc na pewno będzie jeszcze bardzo słaba. Dodatkowo będzie potęgowała to ciąża, w końcu nie od dziś wiadomo, że pierwsze trzy miesiące są najgorsze. Dziwne, że pani Weronika nie miała do tej pory żadnych objawów: nudności, zmęczenia. -Powiedział jej pan doktor? -Uznałem, że pan powinien to zrobić. Także proszę iść podzielić się tą radosną nowiną z narzeczoną. Kilka minut później Kiedy tylko przekroczyłem próg sali zobaczyłem piękny uśmiech na twarzy Weroniki. -Wojtuś. -Nawet nie wiesz jak się o ciebie bałem. -Wiem, wszystko słyszałam. Słyszałam każde słowo wypowiedziane przez ciebie. Tyle razy chciałam otworzyć oczy i powiedzieć ci jak bardzo cię kocham, ale nie mogłam. -Muszę ci coś powiedzieć. Ja, ty, my.... -No wykrztuś to w końcu z siebie. -Będziemy mieli dziecko, jesteś w ciąży. -Naprawdę? -Tak, nie wiem jak to jest możliwe, ale tak bardzo się cieszę. -Nawet nie wiesz jak ja się cieszę. Myślałam, że nigdy nie będę mieć dzieci, a tu taka niespodzianka. -Nie żałujesz, że będziesz musiała zrobić sobie przerwę? -Żartujesz? Będę nosić pod sercem małą istotkę która jest owocem naszej miłości. Czego tu żałować? Poza tym będę mogła częściej wychodzić na mecze i oglądać takiego jednego wysokiego i przystojnego siatkarza w akcji. -Zaczynam się robić zazdrosny. -Nie masz o co wariacie, przecież to ty jesteś tym szczęściarzem. A teraz proszęcię pocałuj mnie, nawet nie wiesz jak za tym tęskniłam. Słodko, słodziutko, aż do porzygu xd mam nadzieję, że komuś się podoba :) proszę o komentarze :)